wtorek, 23 kwietnia 2013

Epilog.

~5 lat później~

Macie czasami takie uczucie, że nie wierzycie w coś co się stało? 
Jeśli tak, to wiecie o co mi w tej chwili chodzi. 
Stałam przy oknie balkonowym wpatrując się w widok za nim.
W moich dłoniach kurczowo trzymałam kubek z parującą herbatą.
Przyłożyłam naczynie do moich jasno różowych ust i zaczerpnęłam łyk napoju.
Pamięcią sięgałam do czasów kiedy to wszystko się zaczęło.

"Usiadłam na kanapie i rozglądałam się po pomieszczeniu.
Poznawanie pokoju przerwał mi przystojny Mulat.
Wstałam, żeby się z nim przywitać.
-Zayn, jeśli się nie mylę..- powiedziałam mrużąc oczy.
-Tak, a ty jesteś..?
-Emily, Emi."

Tak właśnie poznałam swojego chłopaka, narzeczonego i teraz już męża.
Potem doszło parę krępujących sytuacji. 
Pamiętna pobudka Lou.

"-Słodko wyglądasz kiedy się złościsz - wymamrotał Mulat"

Tego samego dnia mieliśmy "bliskie spotkanie".

" -Oł, Zayn siedzisz na miejscu Emily.-powiedział prostując się Liam.
-Zayn, proszę zejdź mi, a jak nie to siądę na tobie. Do lekkich nie należę.
-Jakoś będę musiał to wytrzymać.- odparł, chytrze się uśmiechając.
-Sam tego chciałeś.- podeszłam do niego i siadłam mu na kolanach"

Kto by pomyślał, że to wszystko zajdzie tak daleko?
Szczerze mówiąc, ja nigdy.
Następnie doszło do naszego pierwszego pocałunku.I to wszystko przez niewinną grę w butelkę.

"-Pocałuj Emily.- zrobiłam minę typu WTF!? Zayn spojrzał na mnie pytająco,
poruszyłam tylko ramionami i przybliżyłam się do niego.
W jednej chwili nasze usta się spotkały w krótkim pocałunku."

 Pamiętam, że tego samego dnia spaliśmy razem. 

" -Nie śpisz jeszcze?- zapytałam.
-Nie mogę zasnąć Harry i Lou rozwalili się tak na łóżku, że dla mnie nie ma miejsca.
Byłem u Liama, ale u niego Niall leży na 3/4 łóżka. Mogę spać z tobą?
-Yhm, pewnie. Wskakuj.- odsłoniłam skrawek pierzyny, a ten położył się koło mnie."

Kolejnego dnia obudziłam się w objęciach mojego słodkiego Mulata.
Takie chwile zajęły honorowe miejsce w mojej pamięci. 
Było też kilka krępujących przypadków.
Na przykład kiedy szłam do pokoju owinięta ręcznikiem i wpadłam na Zayna.
Pamiętam, że powiedziałam mu wtedy, że ma nie przygryzać wargi bo to seksowne.
Na samą myśl o tym wydarzeniu się uśmiechnęłam.
Potem znowu spaliśmy razem. 
Wow, co ja wtedy wyprawiałam?
Jednak, to wszystko doprowadziło do obecnej sytuacji z której jestem zadowolona.
Nasza pierwsza randka może i nie była udana, ale.. 
co ja mówię ONA SIĘ UDAŁA.
Do dziś mam w głowie jego wyznanie.

" -Bo.. no bo chciałem ci powiedzieć co do ciebie czuję. Emily ja..
Kocham cię, bo cały wszechświat sprzyjał mi w tym, bym mógł cię poznać.
Wiem, może to brzmi banalnie, ale tak jest. Miłość jest wtedy, kiedy jesteś przy kimś,
kto sprawia, że jesteś szczęśliwy. Tak właśnie czuję się przy tobie. To niesamowite, 
jak wpływasz na mnie, na mój umysł. Kiedy znajdujesz się blisko mnie,
moje ciało ogarnia przyjemne ciepło, niepohamowana radość,
ale i uczucie niepewności. Zawsze obchodziłem się z tobą jak z jajkiem.
Bałem się, że mogę zrobić, coś takiego, co może zaprzepaścić wszystko nad czym do tej
pory pracowałem. Ja po prostu nie mogę siedzieć koło ciebie bezczynnie.
Kocham cię Emily."

Następnie Zayn mi się oświadczył. 

"-(...) Emily, czy wyjdziesz za mnie?
-Tak! Oczywiście, że za ciebie wyjdę!"

Upiłam kolejny łyk cieczy z mojego kubka.
Może i między mną, a Zaynem było trochę sporów, nasza miłość wszystko przetrwała.
Cieszę się i to bardzo, że to wszystko się tak potoczyło. 
Poczułam, lekkie szarpanie za nogawkę. 
Spojrzałam w dół i zobaczyłam naszego małego synka Justina.
- Mamo, tatuś mówi, ze wsyscy jus som i mas psyjść.
- No to idę.- odkładając porcelanę na stolik wzięłam moją pociechę na ręce.
Lekko podrzucając Jusa w górę wyszłam na zewnątrz do wszystkich.
Mały wesoło chichotał miotając nóżkami w powietrzu.
Podeszłam do grupki ludzi stojącej w moim i Zayna ogrodzie.
Tak a pro po to Niall ustatkował się z piękną Katy,
Harry oświadczył się swojej dziewczynie Kelsey, 
Liam ożenił się z Danielle, a Louis z Eleanor.
Moja szwagierka urodziła uroczą córeczkę Margaret, a Eleanor cudownego synka Leona.
Żona Nialla spodziewa się dziecka, a nasi narzeczeni Hazz i Kels nie śpieszą się z potomstwem.
Postawiłam Juju na nogi i podeszłam do mojego męża. Ucałowałam go w usta i udałam sie
przywitać z resztą. 
Chłopcy rozpalili grilla, a ja z dziewczynami usiadłyśmy przy stole przyglądając się naszym dzieciom.

~~~~~~~

Tak właśnie kończy się historia Zayna i Emily.Pisząc ten epilog, chciałam się rozpłakać.Dlaczego? Ponieważ muszę się z wami rozstać.Oczywiście, że tego nie chcę z wami rozstawać, ale nie ma sensu prowadzenie tego bloga.Chciałabym podziękować wam za:
♥  81 komentarzy,
♥ 3 obserwujących,
♥ 4660 wejść.
KOCHAM WAS I TO BARDZO, NIE ZAPOMINAJCIE O TYM! <3
@unserezeit



środa, 13 lutego 2013

Przepraszam..

Heej!
Po jakże długiej nieobecności wróciłam.
Chciałam was przeprosić, że tak dług mnie tu nie było, ale jeśli któraś z was pisze bloga wie jak jest z weną.
Więc właśnie z nią miałam problemy. Była i nagle puf.. nie ma.
Wiem, że jestem beznadziejna, ale nic na to nie poradzę. Postanowiłam zrobić taki jakby regulamin. :)
Kilka zasad dotyczących tego bloga.
REGULAMIN.
  1. Czytelnicy bloga proszeni są o pozostawienie po sobie znaku w formie komentarza pod nowym rozdziałem.
  2. Osoby czytające mogą zostawiać słowa krytyki. Autorka się nie obrazi.
  3. Mile widziane nowe pomysły na rozdziały.
  4. Po dłuższej nieobecności na blogu, czytelnicy mogą nałożyć karę na autorkę.
  5. Autorka musi wykonać zadanie za brak rozdziałów.
  6. Nowe rozdziały będą się pojawiały kiedy pod postem będą znajdowały się 3 komentarze.
  7. Czytelnicy proszeni są o dodawanie się do obserwatorów.
  8. Pod rozdziałami można pozostawiać pytania zarówno do autorki jak i do bohaterów opowiadania.
  9. W razie potrzeby można pisać na służbowe gg 45583272 jak i na prywatne 39635276.
  10. Jeśli pod rozdziałem nie będzie 3 komentarzy, autorka ma prawo dodać rozdział po dłuższej nie obecności, bez kary.
Noo, to takie 10 punktów, bo na więcej nie miałam pomysłu, ale mam nadzieję, że one wystarczą.
Ten oto "regulamin" zamieszczę w nowej zakładce. :)
A co do nowego rozdziału..
Jest on w trakcie pisania. Jestem już na półmetku. 
Dziękuję za dotychczasowe 3715 wejść, 77 komentarzy i 3 cennych obserwatorów. ♥



Czyta ktoś jeszcze tego bloga? Czekał ktoś na mnie? :)



czwartek, 17 stycznia 2013

Nowy blog?

Heej Wam!
Myślałam nad założeniem drugiego bloga, ale nie mam pojęcia jak rozpocząć znajomość bohaterki z 1D.
Mam kilka pomysłów, ale nie wiem, który jest najlepszy. Proszę was o wybranie jednego, który wam się najbardziej podoba.

1. Bohaterka jest bardzo dobrą tancerką. Pewnego dnia idąc ulicą zauważyła na słupie ogłoszenie, mówiące o castingu dla tancerzy do teledysku znanego zespołu. Dziewczyna dostaje się i w ten sposób rozwija się jej znajomość z One Direction.

2. Dziewczyna w wieku 17 lat została adoptowana przez Annę Cox i jej męża Robina Twista. Dzięki nowej rodzinie Lola (tak postanowiłam dać na imię bohaterce) ma brata Harrego. Z racji tego, że chłopak jest w zespole, bohaterka zyskała 4 nowych przyjaciół.

3. Lola pojedzie na obóz muzyczny, gdzie nie będzie zbytnio lubiana. Mimo pięknej barwy głosu, dziewczyny z innego domku będą jej dokuczały. Chłopaki z zespołu One Direction są opiekunami przez 2 tygodnie pobytu w lesie. Lola znajdzie sympatię w jednym z nich, a reszta pozostanie jej przyjaciółmi.

4. Lola pochodzi z niezbyt zamożnej rodziny, kiedy próbowała wynieść ze sklepu chipsy została przyłapana przez jednego z chłopaków z 1D. Zdziwiony zachowaniem dziewczyny zapłacił za paczkę i zaprosił do domu na herbatę/kakao. Od tamtej pory Lola i chłopcy będą najlepszymi przyjaciółmi.

5. Lola jako nowa w szkole, próbuje dostać się do szkolnej elity. Po długim główkowaniu wpadła na pomysł zaprzyjaźnienia się z najbardziej naiwną osobą z grupki. Pada na Danielle Peazer. Dziewczyna po długim czasie na prawdę poczuła uczucie przyjaźni do Dan. Zostaje przyjęta do szkolnej elity, dzięki czemu spostrzegana jest jako osoba ważniejsza. Jedna felerna rozmowa przez telefon, zniszczy wszystko, ale czy na zawsze?

6. Lola po zerwaniu z chłopakiem poszukuje pocieszenia na portalu randkowym. Natyka się na profil jednego z członków sławnego zespołu One Direction. Stwierdzając, że nie ma nic do stracenia pisze do niego. Długo nie czeka na odpowiedź. Umawiają się na lunch w pobliskiej kawiarence. Tak rozpocznie się jej wielka przygoda z 1D.

7. Lola będzie odwiecznym wrogiem Taylor Swift. Pewnego dnia Tay i 1D będą na spacerze gdzie wpadną na dziewczynę. Wybranka Harrego będzie ubliżać Loli, jednak ta nie pozostanie dłużna i odgryzie się.
Styles będzie na nią wściekły, ale reszta zespołu polubi Lolę.

To może na tyle.
Jeszcze jedna sprawa. Jeśli zauważyliście dodałam nowe zakładki pod nagłówkiem. Jeśli ktoś chciałby się czegoś o mnie dowiedzieć, wejdźcie w zakładkę "O mnie". Możecie również pytać. :> http://ask.fm/celaaxD
Już nie długo postaram się dodać zakładkę "Bohaterowie" i nowy rozdział :)
Dobranoc, jednokierunkowych życzę <3

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 11.

Jechaliśmy w ciszy. Jednak nie przeszkadzała nam ona.
- Dokąd jedziemy?- zapytałam. Mulat odwrócił twarz w moją stronę i szeroko się uśmiechnął.
- Niespodzianka.
- Nie lubię niespodzianek.
- Ta powinna ci się spodobać.
- Zaczynam się bać.
- Nie masz czego.- mrugnął do mnie. Jego czekoladowe tęczówki nieziemsko się błyszczały. Można było w nich dostrzec radość i strach. Emocje w jego oczach tworzyły nieznany mi miks. Próbowałam rozgryźć tę tajemniczość ukrytą w jego spojrzeniu.
Z rozmyśleń wyrwał mnie rzęch silnika. Samochód chyba zgasł.
- Zayn? Co jest?
- Nie mam pojęcia.- odparł i wysiadł z auta. Podniósł maskę. Z przedniej części auta wydostawał się biały/szary dym. Zawtórowałam Zaynowi i również wysiadłam z czarnego bmw.
- Zawsze wszystko musi się zjebać.. Kurwa!- zacisnął pięść i uderzył nią z całej siły w dach samochodu.
- Daleko do niespodzianki?
- Taa. Dlaczego to zawsze mi musi się coś spieprzyć?- odwrócił się w moją stronę.
- Nie mów tak. To po prostu przypadek. Mogę się dowiedzieć co to była za niespodzianka?
- Um.. no.. bo.. ja.. ten.. tego.. przygotowałem dla nas kolację. Tylko my dwoje przy jednym stoliku na leśnej polanie. Wszystko pooświetlane lampionami, świeczkami itp. Zrobiłem to bo..
- Bo?- podeszłam do niego.
- Bo.. no bo chciałem ci powiedzieć co do ciebie czuję. Emily ja.. kocham cię, bo cały wszechświat sprzyjał mi w tym, bym mógł cię poznać¹. Wiem może to brzmi banalnie, ale tak jest. Miłość jest wtedy, gdy jesteś przy kimś i on sprawia, że jesteś szczęśliwy.² Tak właśnie czuję się przy tobie. To niesamowite jak wpływasz na mnie, na mój umysł. Kiedy znajdujesz się blisko mnie moje ciało ogarnia przyjemne ciepło, niepohamowana radość, ale i uczucie niepewność. Zawsze obchodziłem się z tobą jak z jajkiem. Bałem się, że zrobię coś takiego, co może zaprzepaścić wszystko nad czym do tej pory pracowałem. Ja po prostu nie mogę siedzieć koło ciebie bezczynnie. Kocham cię Emily.- nasze spojrzenia się spotkały, twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Złapałam go za ramiona i wpiłam w jego malinowe usta. Delikatnie rozchyliłam jego wargi językiem. Bez żadnych oporów rozpoczęliśmy pełen pożądania pocałunek. Nasze języki wirowały, toczyły zaciekłą walkę, taniec namiętności. Błogi dreszcz przeszedł przez moje ciało. Oderwałam się od niego i ponownie spojrzałam w te hipnotyzujące, orzechowe tęczówki.
- Emily, czy ty.. znaczy my..- nie umiał się wysłowić. Pokiwałam lekko głową, na co on mocno mnie przytulił i pocałował w włosy.
- Robi się coraz zimniej idziemy w stronę domu?- zapytałam twarzą przylegając do jego cieplej klaty.
- Tak, chodźmy.- złapał mnie za rękę. Ruszyliśmy w odpowiednim kierunku, w między czasie mój chłopak - jak to pięknie brzmi- wyjął telefon i zadzwonił po chłopaków. Szliśmy rozglądając się po okolicy. W pewnym momencie oślepił nas blask długich świateł samochodu. Harry. Podeszliśmy do samochodu naszego przyjaciela i wsiadłam. Zaraz, zaraz dlaczego tylko ja?
- Gdzie Zayn?- zapytałam kiedy, loczek ruszył.
- Zadzwonił po pomoc drogową, a jemu wypada być przy samochodzie.
- Mhm.- uśmiechnęłam się do niego.

*
Zaparkowaliśmy na podjeździe mojego domu. Wykaraskałam się z auta i poszłam do domu. W ganku rozebrałam szpilki i rozebrałam płaszcz. Następnie pokierowałam się do salonu gdzie znajdowała się już cała rodzinka. O dziwo na kanapie siedziała Karen z ojcem.
- Hej, co tak szybko?- przywitałam się z nimi buziakiem w policzek.
- Ma być narada rodzinna, pamiętasz?- uświadomił mnie tata.
- Aaa, zapomniałam. Wygodnie rozsiadłam się na kanapie koło Nialla. Blondyn uśmiechał się do mnie jakby się czegoś naćpał.
- Poczekajmy jeszcze chwilę na Malika.- odparł Liam. Nie było go może z 10 minut po czym wtargnął do naszego salonu i usiadł obok mnie.
- No to jesteśmy w komplecie.- oznajmił brat. Prr, po co tutaj chłopacy z zespołu? Czy to nie miała być narada rodzinna? Ogarnij tutaj mojego Liasia.
- Więc Emily - wlepiłam wzrok w tatę- chcieliśmy wszyscy z tobą porozmawiać o bardzo ważnej sprawie.
Mianowicie chodzi o zespół. Jak wiesz mają oni wynajmowany dom. Nie dawno skończyła im się umowa i muszą ją przedłużyć. Paul wszystko próbuje załatwić, ale coś jest nie tak i jak na razie chłopcy zostali bez dachu nad głową. Chcieliśmy się ciebie zapytać czy Harry, Niall, Zayn i Louis mogą się wprowadzić do nas na pewien czas.
- I po to tyle zamieszania? Już się wystraszyłam. No pewnie, że się zgadzam!- powiedziałam. Chłopcy wydali z siebie okrzyki szczęścia.
- No więc chłopcy po walizki!- ryknął mój tata, a oni ruszyli do auta. Więc już byli przygotowani? No to bardzo sympatycznie. Wstałam z mojego dotychczasowego miejsca i poszłam na górę do mojej łazienki. Tam przebrałam się w piżamę. Nie miałam zamiaru brać kąpieli bo myłam się przedtem. Wyszłam z toalety i położyłam się w łóżku. Szczelinie owinęłam się kołdrą i zamknęłam oczy. Już po chwili Morfeusz porwał mnie w swoje objęcia.
*
Obudził mnie głośny strzał. Gwałtownie się podniosłam i rozejrzałam po pokoju. Za oknem szalała burza. Złociste pioruny uderzały z wielką siłą w ziemię, a krystaliczny deszcz odbijał się o każdą powierzchnię. 
Boję się burzy i to strasznie. Nie wiem dlaczego. Zawsze modlę się, żeby tylko nic nie trafiło w nasz dom. Jestem strasznie przesądna. Od kiedy pamiętam takie zamiecie mnie przerażały. W taką pogodę szłam do mamy na dół i przytulałam się do niej. Ona dobrze wiedziała jaki mam strach przed takimi zjawiskami. Standardowo wieczorem oglądała jakieś swoje filmy, a ja owinięta pierzyną kładłam się koło niej i obejmowałam w pasie. Starałam się opanować moją fobię, ale kiedy pomyślę jakie szkody wyrządza wiatr i inne to przechodzą mnie ciarki. Nigdy nie korzystam z telefonu podczas burzy.
Zawinęłam się w koc leżący na krzesełku obok łóżka i szybko zeszłam na dół. Nie wiem, która była godzina, ale w salonie świeciło się światło. Zastanawiałam się jak teraz będzie wyglądać moja codzienność. Od dzisiaj będziemy mieli 4 lokatorów. Ciekawiło mnie jak będą się zachowywać. Dojrzale vs Dziecinnie. Już sobie wyobrażam te wszystkie akcje. ''Jest coś do jedzenia?", "Gdzie moja bluzka", "Ej, chodź na dół", "Kto robi kolację?", "Idiota z ciebie" itp. Czy chłopcy będą czuli się jak u siebie? Czy Harry będzie czuł się swobodnie i jak u siebie będzie chodził nago? Czy Niall będzie jadł tyle co zawsze? Czy Louis dalej będzie żartował? Czy Zayn będzie długo zajmował łazienkę? Myśli w mojej głowie biły się, przeskakiwały jedna przez drugą. Potrząsnęłam głową z zamiarem odgonienia wszystkich przemyśleń.
Weszłam do salonu i rozejrzałam się po nim. Na kanapie leżał Zayn, a w nogach siedział Styles, fotel zajmował Li, drugi Lou, Niall był nieobecny. Stanęłam w drzwiach i nie wiedziałam gdzie mam siąść.
- Mówiłem, że przyjdzie.- zadowalał się Liam. Posłałam mu zabójcze spojrzenie i położyłam się koło Malika.
- Serio boisz się burzy?- zapytał się Harry.
- Coś w tym złego? Liam boi się łyżeczek.
- Nie, nie wszystko ok.- odpowiedział i w tym momencie krzyknęłam, ponieważ piorun mocno huknął. Chłopcy zaśmiali się synchronicznie. Rzuciłam w ich stronę mordercze spojrzenie i wtuliłam się w Zayna.
Mulat objął mnie ramieniem. Zwróciłam uwagę na mojego brata, jego mina wyrażała zdziwienie. Nie tylko on wyglądał dziwnie.
No sorry, ale kim ja jestem, żeby im wszystko mówić? Rozumiem Liama, ale Harry i Lou?
Mocno wtuliłam się w Zayna. Oglądaliśmy jakiś musical. Bardzo spodobały się mi dwie piosenki. Jedna szybka, wesoła, rytmiczna, a druga spokojna, wolna, smutna. W pewnym momencie światło zgasło, a ja ścisnęłam tak mocno Zayna, że aż syknął z bólu.
- Co jest?
- Korki poszły przez burzę.
No to wręcz zajebiście. Usiadłam bezczynnie, a chłopcy poszli po jakieś świece. W jednym momencie usłyszałam jakieś szmery. To nie mogą być chłopcy, za szybko by im to poszło.- mówiłam sobie w myślach. To "coś" weszło do salonu. Zobaczyłam męską sylwetkę. Kurwa..- pomyślałam. 
- Emi, co się dzieje?
- Kurwa, Niall. Masz rację czaj się jak jakiś zabójca, a ja będę srała tutaj ze strachu.
- Sorry.
- Burza musiała przerwać linie, albo coś. Jesteśmy skazani na egipskie ciemności.- powiedziałam z grymasem.
- Em, mogę cię o coś zapytać?
- Mhm, pytaj.
- Ymm.. Jesteś z Zaynem.
- Owszem, tylko trochę ta randka nie wypaliła.- uśmiechnęłam się szeroko.
- No troszeczkę.
- No, ale nie mogę narzekać.
- Masz rację. Co powiedziała byś na jakiś wypad jutro? Nasza piątka i ty? Ewentualnie Eleanor i Danielle.
- Gdzie dokładnie?
- Może impreza?
- Masz zamiar mnie targać do domu?
- Nie może być, aż tak źle.
- Postaram się ograniczać. Powiem Max`owi, że ma mi nie dawać drinków.
- Kto to Max?
- Kolega z klubu, barman.
- Ooo, to masz znajomości.
- Pff, a gdzie ja nie mam znajomości?
- Nie wiem, jesteś wszechstronna.
- Otóż to.- zaczęliśmy się śmiać. Do pokoju weszli chłopcy. Wymieniłam się z Niallem spojrzeniem i wzmocniliśmy nasz napad głupawki.
- Chłopcy idziemy jutro do klubu.- i ponownie wybuchnęliśmy śmiechem. Reszta patrzała na nas jak na idiotów. Próbowaliśmy się opanować, ale to nasilało nasz napad.
5 minut później, siedzieliśmy przy blasku świec, popijając kakao.
- Idziemy spać?- rzucił Harry.
- Ja nie idę sama.- zaprotestowałam.
- To ja pójdę z tobą.- zdeklarował Malik.
- Dobranoc!- wydarłam się i chwyciłam chłopaka za rękę, pociągnęłam go w stronę mojego pokoju.
- Muszę się ubrać w piżamę.- mówił pod drzwiami.
- Możesz spać bez niej.
- Jak chcesz.- weszliśmy do pokoju gdzie ja wskoczyłam do mojego przestronnego łóżka, a Zayn postanowił się rozebrać. Ułożył się koło mnie w samych bokserkach i przykrył się moją karmelową kołdrą.
Dostał buziaka na koniec dnia. Po kilkunastu minutach odpłynęłam.


 ~*~

 Heej! :D:D
Mam nadzieję, że jakoś dałam radę, ale osobiście nie jestem zadowolona.
W komentarzach możecie zaproponować dalszą akcję. Chętnie posłużę się waszymi propozycjami.
W ogóle przepraszam, że tyle nie dodawałam nic, ale choroba ponownie mnie dopadła. 
Cholerna grypa -.-
Na dzisiaj tyle. Paa ♥

~*~

Czytasz? Komentuj.
Komentarz = szacunek dla autora :)


sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 10.

~~Środa, 13:45~~

Otworzyłam jedno oko, zaraz po tym drugie. Oślepiła mnie biel za oknem. Śnieg? No co ja się dziwię nie długo święta. Chciałam podnieść głowę, ale poczułam mocny ból. Jejku, czułam jakby moja głowa była bombom zegarową, jeden nie prawidłowy ruch i.. BUM! Ostrożnie się podniosłam na łokciach. Obraz przez chwilę skakał, ale potem się ustabilizował. Delikatnie wstałam i poszłam do łazienki. Stanęłam przed lustrem z zamkniętymi oczyma. 1..2..3.. AAA! To co zobaczyłam przypominało jakiegoś menela, aniżeli mnie. Przejechałam po swoim policzku, zbierając na opuszki  palców czarny cień. Moja twarz wyglądała jak jakieś pobojowisko. Odkręciłam kran i zimną wodą obmyłam buzię. Chłodny strumień przyprawił mnie o przyjemne dreszcze. Czułam się jakby ktoś poraził mnie paralizatorem, ale dla relaksu. Z szafki wyciągnęłam płyn do demakijażu i waciki. Zmoczyłam lekko jeden biały płatek i przejechałam nim po mojej facjacie. Już czystą skórę pomalowałam od nowa. Wyszłam z łazienki wprost do garderoby. Dobrałam strój do obecnej pogody. Cieplusie skarpety otulały moje stopy.
Wciągnęłam jeszcze moje jasno brązowe buty emu. W razie czego wyciągnęłam grubszą kurtkę. Po woli zeszłam na dół. Całą odzież wierzchnią pozostawiłam w werandzie na wieszakach. Udałam się do kuchni. Na stole leżała karteczka i paczka tabletek.
,,Dzień dobry! Śniadanie masz w lodówce, tabletki koło listu. Jesteśmy z chłopakami w studiu. Rodzice standardowo w pracy. Wieczorem narada rodzinna! - Liam.''
Uśmiechnęłam się na myśl o nim, ale jednak głupio mi się zrobiło przywołując wczorajszy obraz. Mimo że byłam wstawiona wszystko pamiętam. Mam nadzieję, że zadzwoni do mnie ten słodziak z klubu.
Będę musiała ich dzisiaj przeprosić. Jak sobie pomyślę o tym, że wczoraj paradowałam przed nimi w samej bieliźnie mam ochotę zapaść się pod ziemię. Kurczaki. Jednak śmiech to zdrowie więc niech mi dziękują. Z lodówki wyciągnęłam talerz z kanapkami. Wciągnęłam może z 2 i zrobiłam sobie kawy. Mojej kawy. Jeszcze nikt nigdy nie poznał receptury. Znam ja tylko ja i tak pozostanie. Jak byłam mała źle ją zaparzyła i w ogóle ''doprawiłam''. Chciałam ją wylać, ale coś mnie kusiło, żeby spróbować i nie pożałowałam. W czasie kiedy woda się gotowała połknęłam tabletki. Usiadłam na jednym z krzeseł i podparłam głowę. W głowie odtworzyłam sobie twarz Max`a. Jaki on przystojny.
I teraz popadnę chyba w jakąś depresję, tu Zayn, a tam Max. Z rozmyśleń wyrwał mnie gwizd czajnika. Zalałam sobie moją miksturę i udałam się do salonu gdzie usiadłam na parapecie i rozkoszowałam się spokojem. Wpatrywałam się w ludzi za oknem. Każdy inny. Jakby każdy miał maskę. Jedni mili i uprzejmi, drudzy groźni i źli. Zabiegani, zmęczeni, wykończeni. Wszyscy ku końcu sił. Jednak nie poddawali się. Biegli w swoją stronę ku zwycięstwu. Biały puch sypał się z nieba na zmęczone twarze przechodniów. Na naszym podjeździe zaparkował czarny van chłopców. Wysiedli z niego wszyscy, żegnając się z kierowcą. Upiłam łyk  napoju. Przeniosłam wzrok z powrotem na londyńczyków. Po drugiej stronie ulicy szła jakaś starsza pani o lasce niosąc zakupy. W pewnym momencie jakiś chłopak bezczelnie popchnął kobietę w wyniku czego upuściła siatki z jedzeniem. Nikt, ale to nikt nie zatrzymał się żeby jej pomóc. Zeskoczyłam z parapetu, położyłam kubek, ubrałam kurtkę i wyszłam na dwór do staruszki. Na dworze spotkałam chłopaków rzucających się śnieżkami. Uśmiechnęłam się do nich i przeszłam przez jezdnię. Podeszłam do tej pani i pozbierałam wszystko co zostało z jej zakupów.
- Dziękuję ci dziecinko.- serdecznie się uśmiechnęła. Miała taki ciepły uśmiech.
- Nie ma za co.- odwzajemniłam gest. Wzięłam od niej siatki i zaoferowałam pomoc w doniesieniu ich do domu. Była bardzo miłą kobietą, miała na imię Alice. Sympatycznie nam się rozmawiało po drodze. Pod jej mieszkaniem stał jakiś chłopak. Razem z Alice podeszłyśmy do niego. Kiedy się odwrócił byłam bardzo mile zaskoczona. Max. Okazało się, że to wnuczek staruszki. Zaprosili mnie na herbatę, a ja nie mogłam odmówić. Weszłam do ciepłego domu. Ściągnęłam buty i w śmiesznych wełnianych skarpetkach ruszyłam do salonu. Mieszkanie ma bardzo starodawnie urządzone, ale z pomysłem. Ze ścian schodziła farba, co nadawało klimatu. Gdzie nie gdzie wisiały obrazy i zdjęcia. W salonie stała biała kanapa i dwa fotele, w ścianie wbudowany był kominek, a wszystkie meble były ciemne. Każda krawędź szafki kończyła się jakimiś wywijasami. Usadowiłam się na kanapie obok mnie usiadł Max. Trochę się ze mnie śmiał po wczoraj, ale co tam. W naszej konwersacji przerwała nam pani Alice. Weszła do pokoju z tacą, a na niej 3 parujące kubki i talerz ciasteczek. Uśmiechnęłam się ciepło do staruszki kiedy podawała mi ciepły napój.
- Dziękuję.- skinęłam głową. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że Max jest bardzo dobrym wnuczkiem. Codziennie stawia się u swojej babci zobaczyć jak się czuje, czy nic jej nie jest. Chłopak pracuje w klubie bo zarabia na leki babci. Ponoć jest poważnie chora, ale korzysta z życia ile jeszcze da radę. Wow. Byłam pod wrażeniem. Z zaciekawieniem słuchałam każdego kolejnego słowa tej sympatycznej dwójki.
Fascynujące było to jak są ze sobą zżyci. Między nimi jest taka więź, której chyba nigdy nikt nie zniszczy.
Opowiedziałam im o sobie. Staruszka powiedziała, że chciała by mieć taką wnuczkę jak ja. Spojrzałam na zegarek. 15:05. Trochę się zasiedziałam. Dopiłam moją herbatę i pożegnałam się. W ganku ubrałam kurtkę i buty. Jeszcze raz się pożegnałam i wyszłam. Tuż za drzwiami przeszedł mnie dreszcz. Mróz zaczynałam nie szczypać w policzki. Wyobraziłam sobie jak muszę wyglądać. Rudolf czerwono nosy. Włożyłam moje zziębnięte ręce do kieszeni. Pod domem porządnie otrzepałam buty i weszłam do środka. Zdjęłam bambosze i poszłam do salonu. Siedzieli tam wszyscy. Tak jak się spodziewałam.
- Hejciaaa.- przywitałam się i podeszłam do okna po moją już zimną kawę. Chwyciłam kubek i postawiłam na regale z książkami, a sama usiadłam na parapecie.
- Cześć.- powiedzieli chórkiem.
- Jak się czujesz?- zapytał Niall.
- Dobrze.. Świetnie, a tak poza tym to chcę was przeprosić.
- Za co?- zaciekawił się Zayn.
- Za wczoraj.- spuściłam głowę- Chociaż było wam to na rękę bo było się z czego śmiać i co oglądać.
- Mówiąc ''oglądać'', co masz na myśli?
- Mnie w samej bieliźnie.
- Wszystko pamiętasz?
- Wszyściutko.
- A w ogóle to gdzie byłaś?- wystrzelił Liam.
- Um, u pani Benson.- uśmiechnęłam się, a oni spojrzeli na mnie dziwnie. Wzruszyłam ramionami i wzięłam do ręki zimny kubek z kawą. Zamoczyłam usta w wychłodzonym napoju.
- Co tam masz?- zapytał Niall.
- Lodowatą kawę.
- Kawę, tą twoją kawę?- tym razem spytał Liam.
- Yep.
- Emily, moja najdroższa, najukochańsza, najlepsza, najpiękniejsza, najmilsza siostro, zrób kawy dla brata i jego przyjaciół.
- Co? Zabrakło ci przymiotników? Musisz się postarać.
- Emily, pamiętasz ostatni wypad na plażę ze znajomymi.- zeskoczyłam z parapetu i posłałam mu zabójcze spojrzenie.
- Nienawidzę cię.- szurając nogami wyszłam z salonu i pokierowałam się do kuchni. Wstawiłam wodę i wyjęłam kubki. Kolejno do każdego z nich wsypałam odpowiednie miarki składników. Zrobiłam się głodna więc zajrzałam do lodówki.
- Cześć piękna.- usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam Zayna.
- Witaj piękny.- zaśmiałam się.
- Czego szukasz?
- Czegoś do jedzenia.
- Mhm. Masz czas dzisiaj wieczorem?- zapytał biorąc winogrono do buzi.
- Um, mam. A dlaczego?
- Niespodzianka. Ubierz się ładnie o 18 będę po ciebie.
- Okej.- uśmiechnęłam się. Czajnik zaczął piszczeć więc zalałam proszki w kubkach.
- Ile chłopcy słodzą?
- Jedną i pół, wszyscy.
- Okej.- wsypałam cukier i zamieszałam każdą po kolei. Zayn wziął 2 i ja 2. Podaliśmy 4 kawy i wróciłam się po ostatnią dla Liama. Usiadłam między Zaynem i Harrym.
- Wow, to jest przepyszne.- chwalił moją miksturę Niall.
- Niall dobrze gada. Jak to zrobiłaś?- zapytał Harry.
- Moja słodka tajemnica.
- Ej, powiedz.- prosił Lou.
- Nigdy w życiu.- wystawiłam język.
- Nawet mi nie chce powiedzieć.- użalał się Liam.
- Biedactwo.- wywinęłam usta w podkówkę, a chłopcy wybuchnęli śmiechem. Mulat pośpiesznie pił swój napój. Było koło 16 miałam jeszcze 2 godziny.
- Dobra ja lecę się szykować. Emily pamiętaj o 18.- rzucił i wyszedł.
- Wychodzicie gdzieś?- dociekał Liam.
- Tak. Nie wiem gdzie.
- W co się ubierasz?- spytał Lou.
- O fuck.- zrobiłam wielkie oczy.
- Chodź pomogę ci.- Louis złapał mnie za rękę i ociągnął na górę do mojego pokoju. Wtargnęliśmy do garderoby. Chłopak zaczął przeglądać wszystkie moje sukienki. Wyciągnął fioletową z krótkim rękawem.
- Teraz jeszcze dodatki.- podszedł do pudełek z biżuterią. Poprzewracał całą zawartość kuferków. Powyrzucał połowę naszyjników. W końcu wybrał odpowiedni. Patrzyłam na niego z fascynacją.
-Eleanor to ma szczęście, że ma takiego chłopaka.
- Dlaczego?
- No jak to dlaczego? Znasz się na modzie jak mało który.
- Och dziękuję.- pocałował mnie w policzek wybierając rajstopy. Rzucił w moją stronę czarne rajtki i podszedł do butów. To mu poszło szybko. Postawił koło mnie wysokie szpilki.
- No to teraz do kąpieli. Makijaż nie za mocny, ale ciemny.
- Tak jest mój własny stylisto.- zasalutowałam, a ten się zaśmiał.
Wzięłam wszystko i poszłam do łazienki. Zrzuciłam ciuchy, które ubrałam rano i wskoczyłam pod prysznic. Nalałam trochę żelu na gąbkę i dokładnie umyłam ciało. Zapach pomarańczy uniósł się w powietrze. Zaciągnęłam się tą wspaniałą wonią owoców.
Chwyciłam szampon i odpowiednią dawkę rozprowadziłam po włosach. Zapach soczystych jabłek i pomarańczy zmieszał się tworząc coś niezwykłego.
Ujęłam w dłoń słuchawkę prysznica, uregulowałam odpowiedni stan wody i spłukałam całą pianę z ciała. Włosy wykręciłam z wody i wyszłam z kabiny. Tuż za szklanymi drzwiami, na ziemi leżała mata antypoślizgowa na, której stanęłam. Wzięłam dwa ręczniki. Jednym porządnie wytarłam włosy i zawinęłam go, tworząc turban. Drugi posłużył mi do wysuszenia mokrego ciała. Delikatnie przejechałam puszystym materiałem po twarzy, a następnie po reszcie ciała. Włożyłam naszykowaną czarną, koronkową bieliznę i półnaga stanęłam przed lustrem. Wilgotne włosy wyswobodziłam z mocno zaciśniętego ręcznika. Z szafki niedaleko zlewu wyciągnęłam dość tęgą suszarkę. Podłączyłam ją do prądu i naciskając guziczek z dwoma kreseczkami uruchomiłam urządzenie. Moje klaki latały na wszystkie strony. Wyglądałam jak jakaś wiedźma. Istne siano. Suchą już grzywę przeczesałam parę razy. Nałożyłam na siebie wybrane ciuchy i z powrotem stanęłam przed lustrzaną taflą. Włosy zarzuciłam do tyłu i wyciągnęłam z szafki kosmetyczkę. Baza pod makijaż, rozmaite pudry, fluidy, korektory, make-up`y wylądowały na mojej facjacie. Pozostało mi tylko nałożyć cienie. Z małego kuferka wyciągnęłam sporą paletę malowideł. Złapałam za pędzelek i ubrudziłam do w ciemnym proszku. Delikatnie aczkolwiek starannie rozprowadziłam go na górnych powiekach. Malutkie pyłki opadły na polik więc zwinnie je starłam. Ostatecznie związałam włosy w niedbałego koka i wciągnęłam buty. Przeprasowałam sukienkę dłońmi i wyszłam z łazienki. U góry wzięłam głęboki oddech, aż zabolała mnie klatka piersiowa. Wolnym krokiem ruszyłam na dół. Obcasy rytmicznie stukały o panele. Weszłam do salonu gdzie czekali wszyscy łącznie z moim dzisiejszym towarzyszem. Uśmiechnęłam się perliście. Chłopcy perfidnie mi się przyglądali co wywołało na moich policzkach cherubinowy rumieniec.
- Ślicznie wyglądasz.- skomentował mój wygląd Malik, po czym wstał. Ubrany był w czarny garnitur i mlecznobiałą koszulę. Nerwowo złapał za szew marynarki.
- Gotowa?- zapytał. W odpowiedzi dostał skinięcie głową. Podszedł do mnie i szarmancko wziął mnie pod rękę. Louis mrugnął do mnie porozumiewawczo w wyniku czego uroczo zachichotałam. Równym krokiem z Zaynem wyszliśmy z domu. Na podjeździe czekało na nas czarne bmw. Podeszliśmy do niego. Mulat otworzył drzwi od strony pasażera, gestem ręki pokazując, że mam wsiąść. Posłałam mu szeroki uśmiech i zgrabnie weszłam do samochodu. Malik odwzajemnił gest i sam wszedł od strony kierowcy.


~~~~~~~~

Myślę nad założeniem drugiego bloga. ;) Nie wiem czy chcieli byście czytać moje następne wypociny. 
Nie wiem czy wiecie, ale blog jest już mój. Emily oddała mi go pod opiekę. 
Mam nadzieję, że lubicie jak piszę. Już poprzednie 3 rozdziały są tylko i wyłącznie moje. 
Napiszcie w komentarzu co sądzicie o tym rozdziale to dla mnie bardzo ważne. 
Nie obrażę się za słowa krytyki. ☺
Dobranoc <3

sobota, 22 grudnia 2012

Merry Christmas ♥

Mordeczki Wy moje!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę wam wszystkiego co najlepsze, spełnienia waszych wszystkich marzeń, żebyście zdali/ły do następnych klas z przyzwoitymi średnimi, mega dużo prezentów pod choinką, prywatnego odrzutowca, żebyście mogły polecieć do chłopców, szczęśliwego nowego roku 2013, grubego sylwestra i żebyście po nim dotarli wszyscy do szkoły ogólnie to wszystkiego co sobie życzycie! ♥



Merry Christmas dziąbolągi! 

::/’::/’/’
..’’::’:|:/’:/’......._________
.....’’’|/’/’/........|~~~~~~~|
.......’’|/’/’......C|=======|O
....................(_________)
..........||.....,•’`.._....._..`’•,
..........||.../...... (o)..(o)`....)
..........||..|.............>.........)
..........||...\..........__/........)
..........||.....’•,_............_,•’
.........,||....,~•¯¯\\\\(@)//
.....,•’`.||..............////\\...`’•,
.....’,...||.............////O\\........
..,•’`...,||•’`¯`’•,////......\\.......\
..’,_______,•’.....///...O.../........|
.......,|.||.............................….|
....../...||..................O............|
/’¯’,_...||.............................../
_.’•.___.~...’`...,’•._,.•’•,_..•’ 

hhahahahahhahahahhahahahahahahahhahahahahahahhahhahahaha. ;D


czwartek, 20 grudnia 2012

Rozdział 9.

Nie wyglądałam najgorzej więc wróciłam na twitcama. Powiedziałam dlaczego się rozpłakałam. Z każdą chwilą przybywało mi oglądaczy. Jednak większość fani One Direction. ''Jak się czujesz?:)''
Na to pytanie uśmiechnęłam się ciepło.
- Dziękuję, jednak nie czuję się najlepiej. Tęsknota mnie męczy i..- nagle zadzwonił mój telefon.
Odebrałam.
-Tak, słucham... Nie, ej.. Z wielką chęcią.. Hahahhahahahha, Nie.. Wal się zboczeńcu... Jesteś poje*any.. Tak idę.. Nie wiem.. Ona jest za krótka.. Wiem co ci chodzi po głowie.. Spadaj.. Może ją założę, ale nie wiem.. A ty jaką sukienkę założysz?.. Co mnie to że jesteś chłopakiem?.. To załóż tą do połowy uda, hahahahaha.. Ja mam ją założyć?.. Przemyślę propozycję.. A jak mnie ktoś zgwałci? Hahahahah.. Ej, dobra. Nie wiem jak się ubiorę.. O której?.. Okej, to wpadnij po mnie... Będę czekać, pa... ZBOCZUCH!.. No też cię kocham.. Idź już.. Do zobaczenia..- rozłączyłam się. Za pewne zastanawiacie się kto dzwonił. Kto by inny jak nie Chris. Mimo że jest z Sarsonem to i tak jedno mu w głowie. Jeśli się ktoś nie domyślił idziemy wieczorem na imprezę. Zapomniałam w ogóle, że wszyscy to słyszą. Głupkowato się uśmiechnęłam i palnęłam kilka sucharów. Pojawiły się pytania czy to mój chłopak. Kiedy takie zobaczyłam ryknęłam głośnym śmiechem. Odpowiedziałam, że to mój najlepszy przyjaciel. Gdzieś w tłumie pytań odnalazłam jedno na które postanowiłam odpowiedzieć. ''Jak poradziła sobie ze śmiercią mamy.''
- Black- tak miała na imię ta dziewczyna- muszę przyznać, że było to wielkie wyzwanie. Najpierw rozwód, potem taka tragedia. Do tej pory się z tym nie pogodziłam. Może po części. Zawsze kiedy widzę, słyszę coś związanego z mamą mam ochotę zapłakać i tak jest, ale staram się opanować. Na przykład jak nie dawno z tą piosenką. Była ulubionym utworem mamy. Jednak wparcie znalazłam wśród wielu mi bliskich osób. Nawet odnalazłam przyjaciela w moim bracie. Mimo że Liam i ja nie jesteśmy po tych samych rodzicach to i tak jet moim prawdziwym bratem. Kocham go. Karen też traktuję jak mamę, ale jednak nie jak tą prawdziwą, biologiczną. Zawsze twierdzę, że mam dwie mamy i jest mi z tym dobrze. Mój tata cieszy się, że odnalazłam się w nowej rodzinie, a ja cieszę się że nowa rodzina mnie zaakceptowała z moimi wszystkimi wadami. Pierwsze dni były krępujące, ale potem już z górki. To że mam nową mamę to nie znaczy, że nie pamiętam o tamtej. Kocham je obie. Nie wyobrażasz sobie jakie to wspaniałe uczucie wiedząc że masz koło siebie mamę i w sercu która nade mną czuwa. Czasami nawet pojawia się w moich snach. Jednak nie życzę nikomu takiej.. hm.. sytuacji.- gadałam jak najęta. Spojrzałam na zegarek 12:34. Dopiero? Pożegnałam wszystkich i zamknęłam laptopa. Postanowiłam że na obiad pójdę do centrum handlowego i przy okazji kupię sobie coś na wieczór. Spakowałam do torebki wszystko co będzie mi potrzebne i wyszłam. Do centrum miałam 10-15 minut drogi, więc wybrałam spacerek. Po drodze parę razy zatrzymałam się i odpowiedziałam fanką 1D na pytania. W galerii poszłam do KFC. Bardzo lubiłam wszelkiego typu fast foody. Wybrałam B-smart XL Longer i usiadłam przy stoliku. Uwielbiam, w prost uwielbiam longery. Wiem że nie powinnam wcinać tyle nie zdrowego żarełka, ale ich smak jest silniejszy ode mnie. Zauważyłam że od dłuższego czasu przygląda mi się grupka dziewczyn i chłopaków. Nie lubię kiedy ktoś mi się przygląda kiedy jem. Z trudem pochłonęłam moje zamówienie. Pustą tackę odłożyłam na kosz i wyszłam. Pobiegła za mną jedna dziewczyna z tej ekipy. Zdyszana złapała mnie za ramię, a ja się po woli odwróciłam.
- Tak?- zapytałam.
- Czy ty jesteś siostrą.. siostrą Liama z 1D?
- Tak i jeśli masz zamiar dopytywać się o niego to ja podziękuję.
- Nie, nie.. Po prostu oglądałam twojego twitcama i jestem ci wdzięczna bo otworzyłaś mi oczy.
- Wow, nie spodziewałam się, że coś takiego powiesz.
- Mhm.. to ja już pójdę..
- Nie! Masz ochotę na małe zakupy? Idę dzisiaj na imprezę i potrzebny jest mi ktoś kto mi doradzi.
- Okej, tylko pójdę po swoje rzeczy.- odparła i pobiegła po swoje manatki. Widziałam zdziwione miny jej znajomych i triumfalny uśmiech dziewczyny.
- Tak w ogóle to Samanta jestem.- podała mi dłoń.
- Emily. Mogę ci mówić Sam?
- Tak, jasne.- bardzo sympatyczna dziewczyna. Poszłyśmy do sklepu z sukienkami. Istny raj dla kobiety.
Sam pomogła mi wybrać kilka ładnych ciuszków. Weszłam do przymierzalni. Musiałam się rozebrać i ubrać w wybrany strój. Przyodziana wyszłam przed zasłonkę do Samanty. Przekręciła kciuk w dół na znak, że jej się nie podoba. Wróciłam i ubrałam nową sukienkę. Sytuacja powtórzyła się parę razy jeszcze, ale na końcu oczy aż się jej świeciły. Obróciłam się wokół własnej osi. Stwierdziłyśmy, że idealnie się nadaje. Wskoczyłam w swoje ciuchy i z sukienką podeszłam do kasy. Zapłaciłam i wzięłam zapakowany produkt. Kierowałyśmy się teraz do obuwniczego. Dokupiłyśmy do poprzedniego zakupu idealne obcasy. Byłam zadowolona, że Sam mi pomogła. W ramach rekompensaty postawiłam jej kawę. Wiem, że to mało, ale zawsze coś. Wypiłyśmy nasze zamówienia i ruszyłyśmy w stronę domu. Samanta miała po drodze. Pod moim mieszkaniem wymieniłyśmy się numerami. Wykończona zaniosłam torby na górę i wskoczyłam do łóżka. Nie wiem kiedy, ale odpłynęłam.

Obudził mnie Chris.
- Co? To już?- podniosłam się na łokciach.
- No raczej, reszta już jest w klubie.
- Oo, poczekaj muszę się przebrać i umalować.- wyskoczyłam z łóżka jak torpeda. Po drodze chwyciłam zakupy i wbiegłam do łazienki. Błyskawicznie się ubrałam, teraz tylko zostało mi się uczesać i umalować. Poczochrane włosy związałam w koka i zaczęłam makijaż. Fluid, korektor i inne duperele były już na mojej twarzy. Powieki pomalowałam lekko czarnym i szarym cieniem. Włosy rozpuściłam i przeczesałam lekko. Stwierdziłam że ładnie wyglądam z takimi potarganymi. Gotowa wyszłam z łazienki do Chrisa. Sukienka leżała idealnie. Włożyłam tylko jeszcze nowe buty i mogłam wychodzić. Edwards nie odezwał się słowem. Cały czas wlepiał swoje patrzały we mnie z otwartą buzią. Wzruszyłam ramionami, wzięłam torebkę, płaszcz i ruszyłam do wyjścia. Chłopak jak zahipnotyzowany podążał za mną. Prze kluczyłam zamek w drzwiach i z Chrisem ruszyliśmy do klubu. Nie obyło się bez wygłupów. Zaliczyliśmy nawet glebę. No, bo szliśmy sobie pięknie ładnie, kiedy naszła mnie iście dzika myśl i chociaż byłam w sukience to wskoczyłam Edziowi na barana, a że ten się tego nie spodziewał wlecieliśmy w jakieś krzoki. Leżeliśmy i kwiczeliśmy ze śmiechu. Brzuch mnie zaczął okropnie boleć od tego chichrania się. Chris jako dżentelmen pomógł mi wstać i ruszyliśmy dalej. Otrzepałam się z liści i wszystkiego co się do mnie przyczepiło. Pod budynkiem ochroniarz sprawdził nasze dowody i wpuścił do środka. Pomieszczenie przepełnione było zapachem alkoholu, papierosów i potu. Od głośnej muzyki wszystko podskakiwało. W głębi sali przy stoliku siedzieli Matt, Sarah, Meg i Lucas. Chłopcy poszli po drinki, a ja z dziewuszkami <xD> poplotkowałam trochę.
Widać że Sara bardzo kocha Chrisa. Cały czas nawijała co to oni zrobili i jakie mają zamiary. Niby wolność fajna rzecz, ale mieć przy boku chłopaka który zawsze cię wesprze, przy którym będziesz czuła się bezpieczna t jest dopiero rarytas. Z rozmyśleń wyrwali mnie 'mężczyźni' z procentami. Dostałam tequilę z lodem. Zamoczyłam usta w zimnym napoju. Przez moje ciało przeszedł lekki dreszcz. Wypiłam wszystko na jednym wdechu, zamroziło mi mózg i poszłam na parkiet. W moje ślady poszła reszta i już po chwili szaleliśmy. Każde jakieś dzikie ruchy, wywijasy. Miałam ochotę na jeszcze jedną kolejkę, ale to potem. Kiedy piosenka się skończyła popędziłam do baru. Wdrapałam się na dosyć wysokie krzesło i podparłam głowę na łokciach. Podszedł do mnie bardzo, mega, przystojny koleś. Barman chyba. Uśmiechnęłam się zalotnie, a on odwzajemnił.
- Czego piękna sobie życzysz.
- Ciebie.- zażartowałam.
- Przykro mi, ale to nie teraz.
- Czyli rozumiem że potem?- poruszałam brwiami.
- Jak sobie pani życzy.
- Emily, jestem.- podałam mu dłoń.
- Max. To w końcu co piękności chcą.
- Już odpowiedziałam- Ciebie.- wskazałam palcem na niego.
- To jak skończę prace, a do picia?
- Zdam się na twój gust.- uśmiechnął się i poszedł po literatkę. Wrócił już z pełną. Postawił przede mną drinka z blue curacao. Wzięłam czarną słomkę do buzi i pociągnęłam jego dzieła. Było trochę cieplejsze niż poprzedni, ale smakowało nieziemsko. Seksownie oblizałam usta. 
- To kiedy kończysz pracę?- zapytałam kolejny raz biorąc łyka mojego drinka.
- No jeszcze trochę mi zejdzie, ale jeśli chcesz możemy wymienić się numerami.
- Jasne.- wzięłam od niego telefon i zapisałam mu mój numer. Uśmiechnęłam się zalotnie i odwracając się na pięcie udałam się na parkiet. Leciała szybka piosenka więc pokazałam co umiem. Kręciłam pupą na wszystkie strony. Moje ręce przecinały powietrze w szalonych ruchach. Wiele mężczyzn przyglądało mi się.
Nie byłam jeszcze pijana, jak na mnie to za mało. Muszę się pochwalić, ale mam mocną głowę. Przetańczyłam jeszcze parę piosenek po czym poszłam do stolika. Tam wypiłam jeszcze parę kolejek. W moim wykonaniu to wygląda mniej więcej tak --> Bach, bach po kielonie, bach, bach poszedł.
Krach, krach w głowie proszę, potrzebuję nosze.
I tak w kółko i kółko. Doszłam do takiej fazy, że rzeczywiście potrzebowałam noszy. Na chwiejnych nogach wywijałam na parkiecie. W ogóle straciłam poczucie czasu. Podszedł do mnie Chris i powiedział że mam iść do domu. Upierałam się strasznie, ale koniec końców dałam się ubłagać. Przechodząc kolo baru krzyknęłam do Max`a, że ma do mnie jutro zadzwonić. Po drodze zaliczyłam parę gleb, ale mi to nie przeszkadzało tylko śmiałam się. No, gdyby ktoś nagrał mnie wyglądała bym jak pijany psychopata. Edwards grzecznie zadzwonił do drzwi mojego domu. Zdziwiło mnie kto otworzył. Liam? <o.O> Rzuciłam się na szyję chłopakowi. Wiedział w jakim jestem stanie więc wciągnął, dosłowne wciągnął mnie do środka i podziękował Chrisowi że mnie odprowadził. Poszłam do salonu nie pacząc na to gdzie i na kogo się kładę, położyłam się. Usłyszałam jęk więc położyłam się na ziemi i zaczęłam śpiewać.
,, Las chrismas, aj gew ju maj hart. Dat tu wery nekst dej cu gewy du łej "
Ktoś się ze mnie rył, a ja dalej śpiewałam, wszystkie hity odprawiłam im leżąc na podłodze. Zakończyłam ostatnią piosenkę i usiadłam na tyłku.
- Idę się kąpać.- oznajmiłam wszystkim zgromadzonych.
- Okej, to idź.
- Idę.- wstałam i kołysałam się z nogi na nogę- Idę, idę, idę, idę turururu, idę.- chłopacy ryli się ze mnie nie miłosiernie. Odprawiłam jeszcze ''dżastina bibera'' i poszłam do łazienki. Doczłapałam do pomieszczenia, gdzie zrzuciłam z siebie sukienkę i inne duperele. Stałam przed lusterkiem w czarnej bieliźnie.
- Li, li, li, li, li Liam!- darłam ryja.
- Ha, ha, ha, ha, ha Harry!
- Lu, lu, lu, lu Louis!
- Ze, ze, ze, ze, ze, Zayn!
- Nia, nia, nia, nia, Niall! - gromkie śmiechy dochodziły do moich uszu. Próbowałam odkręcić wodę, ale mi to nie wychodziło. Otworzyłam drzwi i w samej bieliźnie poszłam do salonu. Chichy chłopaków ucichły nagle.
- Liam! Liam!- krzyczałam mimo, że stała koło niego.
- Co?- zapytał spokojnie.
- Kran się na mnie obraził i nie chce się odkręcić.- wygięłam wargi w podkówkę. Niall był cały czerwony ze śmiechu i po woli zaczynał płakać. Li westchnął i poszedł nalać mi wody. Klapnęłam na jego miejscu koło Harrego. Cały czas byłam pół naga.
- Wiesz co..- odwróciłam się w jego stronę
- Co?- zapytał.
- Lubię cię.- uśmiechnęłam się słodko- I ciebie i ciebie i ciebie.-wskazałam kolejno na resztę.
- I wiesz co ci powiem?
- Nie wiem.
- Że idę kąpu, kąpu!- ryknęłam mu w twarz i pobiegłam do łazienki. Woda była już gotowa więc wskoczyłam do niej, bez bielizny już. Jak małe dziecko bawiłam się pianą i śpiewałam jakieś moje ''pieśni''.
Cysta wyszłam z wanny i ubrałam spodnie w kratę i luźną bluzkę. Wychodząc z łazienki potknęłam się o moja torebkę, ale złapałam równowagę i nie zaliczyłam gleby. Poszłam do chłopaków i powiedziałam im grzecznie ''dobranoc''.
U mnie w pokoju, wpełzłam do wyrka i zasnęłam.